Info

Więcej o mnie.
Follow me on









Drużyna
Moje rowery

Archiwum bloga
- 2021, Październik17 - 0
- 2021, Wrzesień25 - 0
- 2021, Sierpień24 - 0
- 2021, Lipiec27 - 0
- 2021, Czerwiec21 - 0
- 2021, Maj23 - 0
- 2021, Kwiecień15 - 0
- 2021, Marzec10 - 0
- 2021, Luty11 - 0
- 2021, Styczeń16 - 0
- 2020, Grudzień14 - 0
- 2020, Listopad22 - 0
- 2020, Październik24 - 0
- 2020, Wrzesień22 - 0
- 2020, Sierpień19 - 0
- 2020, Lipiec23 - 0
- 2020, Czerwiec25 - 0
- 2020, Maj18 - 0
- 2020, Kwiecień20 - 0
- 2020, Marzec19 - 0
- 2020, Luty13 - 0
- 2020, Styczeń10 - 0
- 2019, Grudzień14 - 0
- 2019, Listopad12 - 0
- 2019, Październik16 - 1
- 2019, Wrzesień14 - 1
- 2019, Sierpień19 - 0
- 2019, Lipiec20 - 0
- 2019, Czerwiec19 - 0
- 2019, Maj15 - 0
- 2019, Kwiecień17 - 0
- 2019, Marzec11 - 0
- 2019, Luty7 - 0
- 2019, Styczeń5 - 0
- 2018, Grudzień12 - 0
- 2018, Listopad13 - 0
- 2018, Październik7 - 0
- 2018, Wrzesień16 - 3
- 2018, Sierpień16 - 0
- 2018, Lipiec14 - 0
- 2018, Czerwiec20 - 0
- 2018, Maj25 - 1
- 2018, Kwiecień15 - 0
- 2018, Marzec14 - 4
- 2018, Luty6 - 3
- 2018, Styczeń12 - 0
- 2017, Grudzień11 - 0
- 2017, Listopad8 - 0
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień8 - 2
- 2017, Sierpień8 - 0
- 2017, Lipiec6 - 1
- 2017, Czerwiec11 - 0
- 2017, Maj11 - 4
- 2017, Kwiecień7 - 0
- 2017, Marzec11 - 9
- 2017, Luty4 - 0
- 2017, Styczeń4 - 0
- 2016, Grudzień8 - 0
- 2016, Listopad8 - 0
- 2016, Październik8 - 3
- 2016, Wrzesień15 - 0
- 2016, Sierpień4 - 1
- 2016, Lipiec3 - 0
- 2016, Czerwiec9 - 0
- 2016, Maj13 - 3
- 2016, Kwiecień16 - 10
- 2016, Marzec16 - 7
- 2016, Luty8 - 6
- 2016, Styczeń3 - 3
- 2015, Grudzień10 - 3
- 2015, Listopad10 - 2
- 2015, Październik12 - 7
- 2015, Wrzesień9 - 1
- 2015, Sierpień19 - 13
- 2015, Lipiec26 - 11
- 2015, Czerwiec7 - 3
- 2015, Maj11 - 2
- 2015, Kwiecień6 - 0
- 2015, Marzec7 - 2
- 2015, Luty8 - 7
- 2014, Listopad4 - 9
- 2014, Październik7 - 2
- 2014, Wrzesień15 - 17
- 2014, Sierpień17 - 0
- 2014, Lipiec13 - 3
- 2014, Czerwiec11 - 0
- 2014, Maj4 - 2
Wpisy archiwalne w kategorii
A - 100km i więcej
Dystans całkowity: | 12346.44 km (w terenie 120.03 km; 0.97%) |
Czas w ruchu: | 460:01 |
Średnia prędkość: | 26.62 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.00 km/h |
Suma podjazdów: | 54378 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (106 %) |
Maks. tętno średnie: | 185 (102 %) |
Suma kalorii: | 347849 kcal |
Liczba aktywności: | 109 |
Średnio na aktywność: | 113.27 km i 4h 15m |
Więcej statystyk |
- DST 101.45km
- Czas 04:23
- VAVG 23.14km/h
- VMAX 38.20km/h
- Temperatura 19.0°C
- HRmax 174 ( 96%)
- HRavg 151 ( 83%)
- Kalorie 3432kcal
- Podjazdy 406m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Iława - Tczew przez Prabuty i Sztum
Niedziela, 6 sierpnia 2017 · dodano: 06.08.2017 | Komentarze 0
Dzisiaj zamiast kolejnej pętli, trasa z punktu A do punktu B.
Rano pociągiem dotarłem do Iławy, a stamtąd przez Susz, Prabuty, Mikołajki Pomorskie, Sztum i Malbork wróciłem do Tczewa.
W sumie po drodze nic ciekawego się nie wydarzyło. Przed Sztumem złapał mnie deszcz, na szczęście przelotny. Niestety jednocześnie zaczęło dość mocno wiać. W Malborku odwróciłem się całkowicie pod wiatr, więc ostatnie 20 kilometrów trzeba się było mocno spiąć żeby dojechać do domu :)

Kategoria A - 100km i więcej
- DST 106.64km
- Czas 02:22
- VAVG 45.06km/h
- VMAX 43.40km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 181 (100%)
- HRavg 155 ( 86%)
- Kalorie 3578kcal
- Podjazdy 608m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Setka na zakończenie lipca
Niedziela, 30 lipca 2017 · dodano: 30.07.2017 | Komentarze 0
Tydzień upłynął pod znakiem pracy i odrabiania zaległości po urlopie. Na rower kompletnie nie miałem czasu. Wiele nie straciłem, bo pogoda była pod psem.
Dzisiaj za to popełniłem kolejną "setkę" żeby nieco podciągnąć kilometrówkę :)

Kategoria A - 100km i więcej
- DST 105.44km
- Czas 04:11
- VAVG 25.20km/h
- VMAX 35.70km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 177 ( 98%)
- HRavg 146 ( 81%)
- Kalorie 3092kcal
- Podjazdy 104m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Urlop godnie rozpoczęty
Sobota, 8 lipca 2017 · dodano: 08.07.2017 | Komentarze 1
Nareszcie długo wyczekiwany urlop! W poniedziałek rower niestety idzie w odstawkę na 10 dni. Pilot już grzeje silniki w samolocie, a włoscy kucharze wyrabiają ciasto na pizzę :D
Tymczasem, żeby godnie rozpocząć letni wypoczynek, popełniłem dzisiaj rano kolejną stówkę.
Nareszcie udało mi się po raz pierwszy uzyskać czas na "setkę" poniżej 4 godzin - 3h 58min 8 sek.
Oczywiście jak tylko wróciłem do domu, zaczął padać deszcz. Naprawdę cieszę się że w tym roku zagwarantowałem sobię pogodę na wakacje :)

Kategoria A - 100km i więcej
- DST 100.60km
- Czas 04:13
- VAVG 23.86km/h
- VMAX 45.30km/h
- Temperatura 14.0°C
- HRmax 172 ( 95%)
- HRavg 141 ( 78%)
- Kalorie 2969kcal
- Podjazdy 292m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Setka na zakończenie tygodnia
Niedziela, 18 czerwca 2017 · dodano: 18.06.2017 | Komentarze 0
Dzisiejszego ranka nad moją okolicę nadciągnęła solidna mgła. Zaplanowałem sobie "setkę" przez Wyspę Sobieszewską, więc jak zwykle zerwałem się z łóżka bardzo wcześnie. Krótki kawałek przez miasto przebiegł "lajtowo". Dopiero kiedy ruszyłem drogami wzdłuż wału przeciwpowodziowego na północ, trzeba było się oświetlić niczym choinka. Kamizelka odblaskowa też wylądowała na grzbiecie. Nigdy nie wiadomo czy nie trafi się jakiś zaspany kierowca.
Widoczność była bardzo kiepska - momentami miałem wrażenie że jadę przez mleko. W takim klimacie przejechałem niemal 40 kilometrów aż do śluzy Przegalina.




Dalej było już zdecydowanie lepiej. Mgła się rozwiała.
Dojechałem do Świbna i przejechałem Wyspą Sobieszewską do Sobieszewa. Później do Przejazdowa, wiaduktem nad drogą S7 i dalej w kierunku Pruszcza Gdańskiego.


Za Pruszczem objawił się wiatr wiejący prosto w twarz. Do tego cały płaski teren został za mną i zaczęły się pagórki. Trzeba było się nieco wysilić. Lokalnymi drogami przez Trąbki Małe i Sobowidz wróciłem do Tczewa.
A po drodze zaliczyłem 16 tysiąc przebiegu Meridy.


Kategoria A - 100km i więcej
- DST 115.80km
- Czas 04:41
- VAVG 24.73km/h
- VMAX 40.70km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 176 ( 97%)
- HRavg 152 ( 84%)
- Kalorie 3724kcal
- Podjazdy 651m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Tczew / Starogard / Zblewo / Stara Kiszewa / Pogódki / Skarszewy / Tczew
Czwartek, 15 czerwca 2017 · dodano: 15.06.2017 | Komentarze 0
Wolne od pracy, pogoda sprzyja. Czego więcej chcieć?
Poranna, ponad stukilometrowa pętla zakończyła się moim nowym osobistym rekordem na "setkę" - 4:03:29.


Kategoria A - 100km i więcej
- DST 100.22km
- Czas 04:27
- VAVG 22.52km/h
- VMAX 46.70km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 169 ( 93%)
- HRavg 142 ( 78%)
- Kalorie 3183kcal
- Podjazdy 566m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Stówka do kolekcji
Sobota, 27 maja 2017 · dodano: 27.05.2017 | Komentarze 0
Dzisiejszy plan wypalił w 100%.
Poranek powitał mnie mgłą. Było z lekka szaro-buro, ale za to bezwietrznie.
Z Tczewa ruszyłem krajową 91-ką na południe. Leciutki wiaterek w plecy zdecydowanie pomagał w pedałowaniu.

Do Gniewa nic ciekawego się nie wydarzyło. Ruch samochodowy na drodze niewielki.
Pokrążyłem przez chwilę po mieście, ale ze względu na marną pogodę zdjęcia wyszły takie sobie.


Za Gniewem mgła się podniosła i zaświeciło słoneczko. Dojechałem do Piaseczna.
Zatrzymałem się na chwile przy gotyckim kościele, a kawałek dalej przy "cudownej" studzience. Osobiście nie jestem przekonany do tego typu "cudownych" miejsc, ale jeśli ktoś ma ochotę w to wierzyć to jego prywatna sprawa.



W Rakowcu skręciłem w boczną drogę i przez wioski dotarłem do Pelplina. Stamtąd już prosto do domu.
Kolejna "setka" w kolekcji.

Kategoria A - 100km i więcej
- DST 115.88km
- Czas 05:16
- VAVG 22.00km/h
- VMAX 42.70km/h
- Temperatura 14.0°C
- Kalorie 3925kcal
- Podjazdy 862m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza "setka" / 2017
Piątek, 24 marca 2017 · dodano: 24.03.2017 | Komentarze 0
W końcu postanowiłem zaatakować jakiś dystans powyżej 100 km.
Nie zrywałem się dzisiaj specjalnie wcześnie. Wstałem bez budzika, zjadłem śniadanie i wyruszyłem. Pogoda prawdziwie wiosenna - niebo z jakimiś białymi obłoczkami, słoneczko i temperatura około 10 stopni. Wiatr też nie przeszkadzał, przynajmniej na początku wycieczki. Nic tylko pedałować.
Na początek ruszyłem w kierunku Gdańska krajową 91-ką. W Pszczółkach wskoczyłem na DDR-kę bo niezbyt pewnie czułem się mając na plecach pędzące TIR-y. W Rusocinie uderzyłem w kierunku wojewódzkiej 226 i popedałowałem w kierunku Przywidza. Tutaj zaczęła się walka z pagórkami. Następne 35 kilometrów droga wiedzie mniej lub bardziej pod górę. Niektóre pagórki potrafią dać nieźle w kość, jak na przykład dwie górki przed i za Mierzeszynem - dobre dwa kilometry każda z 6% nachyleniem.
Następna górka tuż przed Przywidzem w Gromadzinie.
Z Przywidza ruszyłem w stronę Egiertowa. Odcinek pomiędzy tymi dwiema miejscowościami również nie należy do lekkich - prawie cały czas pod górę i to dosyć stromo. Na razie nie jest tam zbyt ładnie, ale nie jesienią ta droga jest po prostu przepiękna.
W Egiertowie zrobiłem zwrot w stronę Nowej Karczmy. Ta droga robi wrażenie kiedy drzewa ubiorą się w liście. Pędzące ciężarówki ścinają gałęzie drzew rosnących blisko drogi, przez co cała trasa wygląda jak tunel z drzew. Na to jednak trzeba jeszcze trochę poczekać. Od paru lat droga ta nie była remontowana, więc z roku na rok coraz bardziej trzeba uważać na zniszczone odcinki asfaltu, gdzie można popsuć koła.
Z Nowej Karczmy pojechałem dalej na Skarszewy i stamtąd do domu.
Po drodze temperatura wzrosła do 14 stopni. Wiosna! Wiosna! Wiosna!
Nogi trochę bolą ale setka zaliczona!


Kategoria A - 100km i więcej
- DST 102.23km
- Teren 0.70km
- Czas 04:49
- VAVG 21.22km/h
- VMAX 37.60km/h
- Temperatura 17.0°C
- Kalorie 3327kcal
- Podjazdy 614m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Iława - Tczew
Sobota, 16 lipca 2016 · dodano: 16.07.2016 | Komentarze 0
Trzy cele na dzień dzisiejszy:
po pierwsze - iść na rower;
po drugie - przejechać 100 kaemów;
po trzecie - zrezygnować z okolicznych wyświechtanych szlaków na rzecz czegoś nowego.
Remont łazienki wchłonął cały mój urlop, a do końca jeszcze daleko. Dzisiaj ostatni dzień wolnego, który postanowiłem w końcu poświęcić w całości samemu sobie. Wybór sposobu spędzenia tego dnia nie mógł być inny jak tylko rowerowa wycieczka. Naprawdę zdążyłem już solidnie zatęsknić za szumem wiatru w uszach i komarami w zębach. Przez dwa tygodnie rower zdążył się już nieźle zakurzyć.
Żeby znowu nie objeżdżać okolicy, gdzie zdążyłem poznać już każdą nawet najmniejszą dziurę w asfalcie, zaplanowałem przejechanie trasy Iława - Tczew.
Prace remontowe zakończyłem wczoraj dosyć wcześnie, żeby dobrze się wyspać, bo rano trzeba wstać i zdążyć na pociąg.
Pobudka o 4:30, solidne śniadanie, kawa, lekki plecak z aparatem na grzbiet i wio! na dworzec PKP.
Pogoda zapowiada się całkiem sympatyczna.

Ciapąg przyjeżdża punktualnie i również według rozkładu o 5:55 wyrusza na południe. W wagonie "rowerowym" dwóch panów pod sześćdziesiątkę i towarzysząca im nieco młodsza pani. Cała trójka to trekkingowcy - rowery objuczone bagażami. Chyba wracają z jakiejś dłuższej wycieczki. Oprócz nich jegomość również pod sześćdziesiątkę zajęty w głównej mierze drzemką oraz gość chyba trochę młodszy ode mnie i tak zajęty klikaniem w telefon, że nawet nie raczył odpowiedzieć na moje grzeczne "Dzień dobry".
Malbork. Dwóch trekkingowców żegna się i wysiada. Wraz z panią która została (jedzie do Olsztyna) przestawiamy nieco rowery żeby się nie poprzewracały bo zapiąć ich nie ma gdzie. Pani zapada w drzemkę.
Gdzieś za Prabutami na niebo nasuwają się szaro-bure chmury.
Susz. Pociąg zatrzymuje się na stacji. Przez chwilę nic się nie dzieje. Nagle gość klikający bez przerwy w telefon zrywa się, łapie swój dość objuczony wszelkiej maści torbami i torebkami rower stojący pod samą ścianą wagonu i przerzuca go nad rowerami moim i śpiącej pani - zbudowany solidnie to i krzepę ma. Niestety źle obliczył wysokość albo swoją siłę i koło zahacza o kierownicę mojego pojazdu. Rower mój i pani lądują na podłodze wagonu. Klikacz bez słowa "przepraszam" w pośpiechu opuszcza pociąg. Było nie klikać tylko pilnować stacji! Na szczęście oba pozostałe rowery bez uszkodzeń.
Bez dalszych przygód i wynudziwszy się nieco docieram do Iławy.
7:13. Pochmurno, temperatura nieco ponad 16 stopni. Szału nie ma, ale na razie nie pada. Aura na rower jest ok, tylko brakuje nieco słoneczka, ale już zdążyłem przez ponad 40 lat nauczyć się że nie można mieć wszystkiego :)
Przed dworcem kolejowym wita mnie lokomotywa. W Tczewie też mamy podobną, tylko że ta prosi się o gruntowną renowację. Lubię stare pociągi więc to miły akcent na dzień dobry.

Iławę zwiedzam tyle co nic. Niepokoi mnie nieco pogoda, chociaż meteo wielkich ulew nie zapowiadało. Niemniej jednak trzeba jak najszybciej wyruszyć w trasę, żeby w przypadku jej przymusowego skrócenia zaliczyć chociaż trochę kilometrów.
Przejeżdżam obok ratusza. Ładny budynek, zieleń dookoła. Sympatycznie. Szkoda tylko że pogody na zdjęcia nie ma.

Kieruję się w stronę drogi wojewódzkiej nr 515, którą będzie przebiegała większość mojej wycieczki. Przy wyjeździe z miasta żegna mnie Pan Hydrant :)

Pomykam żwawo w kierunku na Susz. Właściwie "pomykam" to nieadekwatne określenie, raczej "oceniam możliwości" po dwutygodniowej przerwie. Nie chciałbym spuchnąć już po 40 kilometrach.
Susz. Miasteczko niewielkie. Wjeżdżam na chwilę i zahaczam o rynek. Trochę zieleni na środku sporego placu, jakieś ławeczki, brukowane uliczki i gotycki kościół z dachem dzwonnicy pokrytym gontem - coraz rzadszy widok nawet w przypadku zabytkowych budynków. Poza tym wokół centralnego placu w miasteczku polski standard, czyli bank, lumpeksy, jakieś lokale usługowe. Tego co otacza rynek chyba nawet nie można nazwać kamienicami, bo wygląd budynków jest raczej dosyć nowoczesny.

W jakimś spożywczaku napełniam wyschnięty bidon i jadę dalej w kierunku Dzierzgonia.
Po paru kilometrach w Kamieńcu wreszcie napotykam coś godnego sfotografowania. Ruiny późnobarokowego pałacu. Niestety radość moja trwała krótko. Teren ogrodzony na dwa metry wysoko, a zakończenia prętów ostre.
Dostrzegłem jakiegoś tubylca koszącego trawę przed posesją więc zasięgnąłem języka czy można się tam jakoś dostać.
"Tak. Tam je brama. Powinna być łotwarta. Tam dalej jest ścieżka. Tam chodzą różni" - mówi tubylec
Pytam więc czy ktoś tego pilnuje, czy tylko tabliczki że teren prywatny.
"Nie chyba nikt nie pilnuje. Tam przez te brame pan pójdzie. Tam na budynku jest taki ładny herb wyrzeźbiony"
Podjeżdżam więc do rzeczonej bramy. Faktycznie otwarta (znaczy kłódki na niej nie ma), a za bramą kawałek placu wyłożonego betonowymi płytami, a dalej faktycznie widać jakąś ścieżkę. Problem w tym, że po lewej stronie placu widzę otwartą oborę w której znajdują się krowy. Krowy to oczywiście nie problem. Większym problemem będzie zapewne ktoś kto tych krów dogląda i być może ma również moc sprawczą aby wyrzucić mnie stamtąd na zbity pysk. A już na pewno problemem są dwa pałętające się psy. Jazgotu nie robią, ale to nie znaczy że będą przyjacielsko nastawione kiedy znajdę się za bramą. Ryzykować w najlepszym przypadku poddarte portki dla zdjęcia? Raczej nie.
Zadowoliłem się zdjęciem zza ogrodzenia. Udało mi się nawet za pomocą zooma uwiecznić wspomniany herb. Rzeczywiście ciekawy i to chyba jedyna cała rzecz jaka pozostała z budynku. W lepszych czasach pałac prezentował się całkiem okazale, co można zobaczyć na zdjęciach na tablicy informacyjnej.



Czas ruszać dalej. Dojeżdżam do Dzierzgonia. Przelatuję przez miasteczko, a właściwie przelatuję tylko do połowy, bo dalej czeka kilka solidnych stromych podjazdów (Dzierzgoń leży w dolince). Pokonuję je mozolnie przekonując się jednocześnie że dłuższa przerwa w jeździe rowerom zupełnie mi nie służy i że moja kondycja spadła do niepokojąco niskiego poziomu.
Za Dzierzgoniem w wiosce o nazwie Ankamaty (brzmi zdecydowanie jak koniec świata) dostrzegam w oddali na wzgórzu pozostałości wiatraka. Szybko odnajduję polną drogę dojazdową i po kilku minutach docieram na miejsce.
Z wiatraka została tylko część murowana.
Wspinam się z rowerem na górkę mimo że ciężkawe chmury nie wróżą nic sympatycznego.

Robię odpoczynek. Zjadam drugie śniadanie, uzupełniam płyny.
W środku wiatraka zachowały się jakieś drewniane wsporniki podłogi piętra i nawet częściowo obłupany kamień młyński leżący pośrodku konstrukcji. Poza tym typowa polska rzeczywistość - na ścianach malunki o wątpliwych walorach artystycznych i potłuczone butelki po napoju bogów.


Telefon od żony. "Żyjesz? Gdzie jesteś?" Odpowiedź: "Nie wiem" chyba niewiele jej mówi więc dorzucam że powinienem zlądować w domu w okolicach godziny trzynastej i że wóz techniczny raczej nie będzie potrzebny bo pomimo braku kondycji powinienem dotrzeć o własnych siłach :)
Jadę dalej. Deszczu na szczęście nadal nie widać, za to zaczynają się problemy natury fizycznej. Kolejne kilka długich górek daje o sobie znać bólem łydek. Na razie to tylko standardowe "zmęczenie materiału" ale odpuszczam nieco i pedałuję na niższych przełożeniach.
W sumie od spotkania z wiatrakiem nie wydarzyło się już nic specjalnie ciekawego. Mijam kolejne wioski o dziwacznych nazwach. Poliksy, Ramoty i inne fajne nazwy przelatują przed moimi oczami na tablicach.
W Nowej Wsi Malborskiej robię krótką przerwę przed spożywczakiem. Napełniam płynem bidon i siebie pożerając przy okazji smaczną świeżutką drożdżówkę z budyniem.
Przejeżdżam przez Malbork. Na wylocie korek na 2 kilometry z powodu budowy nowego mostu przez Nogat. Przypomina mi się gleba zaliczona tutaj w zeszłym roku :) Cieszę się że jadę rowerem i mogę prześlizgnąć się obok stojących w sznureczku pojazdów.
Dalej znienawidzony przeze mnie odcinek krajowej 22-ki Malbork - Gnojewo. Brak pobocza, ruch jak w Paryżu i obrywanie samochodowych lusterek o rowerzystów. Jakoś przetrwam te parę kilometrów.
Nogi bolą już solidnie. Zazwyczaj pokonuję ten odcinek ze średnią w porywach do 27 km/h, dzisiaj kulam się 20 km/h.
Za mostem przez Wisłę w Knybawie skręt w kierunku Tczewa. Zaczął się remont dojazdówki do miasta i napotykam wahadełko. Stoję chwilę jako pierwszy w kolejce. Nie chce mi się czekać na zmianę światła. Przemykam przez ten odcinek zamkniętym lewym pasem. Jeszcze nie zdążyli rozebrać asfaltu i jest weekend więc budowa stoi.
Docieram do domu. Mimo obaw, o własnych siłach.
Spodziewałem się nieco bardziej ciekawej trasy. Może gdyby było bardziej słonecznie to uwieczniłbym kilka ciekawych pofalowanych krajobrazów. Na pewno cieszę się że znowu trochę popedałowałem i w dodatku oglądałem inne okolice niż te znane mi na co dzień :)

Kategoria A - 100km i więcej
- DST 102.57km
- Czas 04:20
- VAVG 23.67km/h
- VMAX 38.10km/h
- Temperatura 14.0°C
- Kalorie 3602kcal
- Podjazdy 666m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Poranna setka
Poniedziałek, 6 czerwca 2016 · dodano: 06.06.2016 | Komentarze 0
Po ostatnich kilku wręcz upalnych dniach nie zostało wiele.
Dzisiaj żeby przejechać kolejną "setkę" musiałem znowu wstać wcześnie rano, bo po południu nie będzie czasu na takie eskapady. Pogoda niby ok. Słonecznie, sucho, ale za to dość chłodno. Rano zaledwie 10 stopni. Trzeba było znowu przeprosić bluzę z długim rękawem.
Połowa trasy bardzo sympatyczna. Gdzieś w okolicach Zblewa zaczął pizgać upierdliwy, zimny wiatr prosto w twarz, więc druga połowa trasy już nie była taka lekka i przyjemna, ale dałem radę :)
Moja kolekcja wzbogaciła się o kolejny trzycyfrowy dystans.

Kategoria A - 100km i więcej
- DST 102.45km
- Teren 2.22km
- Czas 04:39
- VAVG 22.03km/h
- VMAX 48.70km/h
- Temperatura 14.0°C
- Kalorie 3460kcal
- Podjazdy 493m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Kolejna setka do kolekcji
Poniedziałek, 2 maja 2016 · dodano: 02.05.2016 | Komentarze 0
Kolejny dzień bardzo sympatycznej pogody. Znowu start dosyć wcześnie rano.
Bez pośpiechu pojechałem przez Szpęgawę, Rukosin i Dalwin do Sobowidza. W okolicznych lasach całe dywany białych kwiatków - widok niemal bajkowy.

Dalej moja trasa wiodła przez Gołębiewo Wielkie, Ełganowo i Kleszczewo do Jagatowa. Od tego momentu skończyła się wspinaczka i było bardziej z górki. Z Jagatowa przemknąłem gładką szeroką asfaltówką do Wojanowa, a potem przez Rusocin dotarłem do Pruszcza Gdańskiego.

Przez miasto przejechałem niemal cały czas poruszając się po ścieżkach rowerowych, aż wyjechałem na drogę w kierunku Przejazdowa. Zaczął wiać taki sobie niezbyt silny, ale stale wiejący upierdliwy wiatr, który nieco przeszkadzał.
Dojechałem do Wiśliny, gdzie skręciłem w prawo znowu poruszając się DDR-ką.
Śniadanko zjadłem we Wróblewie nad Motławą.

Dotarłem do wsi Grabiny-Zameczek i ruszyłem w lewo w kierunku na Kiezmark. Po drodze w Trutnowach sfociłem taki oto sympatyczny domek :)

Podążając dalej dotarłem do skrętu w kierunku Tczewa. Przez Długie Pole, Giemlice, Steblewo i Krzywe Koło dotarłem do Pszczółek, gdzie przeciąłem skrzyżowanie z krajową 91-ką i dojechałem do wsi Rębielcz.


Skręciłem w lewo w szutrową drogę prowadzącą wzdłuż autostrady A1 do Malenina, skąd przez Mieścin, Dąbrówkę i Szpęgawę wróciłem do Tczewa.
Pogoda, jak już wspomniałem nie spłatała figla. Mimo wiatru w twarz dało się jechać. Poranki nadal chłodne z temperaturami między 3 a 5 stopni powyżej zera. Na szczęście dzisiaj temperatura rosła dosyć szybko, tak że przez ostatnie dwadzieścia km-ów na termometrze było już 18 kresek.
Kolejny udany wypad rowerowy z całkiem niezłym dystansem zaliczony :)

Kategoria A - 100km i więcej