Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Remoo z miasta Tczew. Od maja 2014 przejechałem 62972.71 kilometrów w tym 3810.86 w terenie. Wcześniej nie prowadziłem statystyk. Jeżdżę z prędkością średnią 23.89 km/h, czasem szybciej, czasem wolniej.
Więcej o mnie.

Follow me on Strava

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Drużyna






Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

A - 100km i więcej

Dystans całkowity:12346.44 km (w terenie 120.03 km; 0.97%)
Czas w ruchu:460:01
Średnia prędkość:26.62 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:54378 m
Maks. tętno maksymalne:192 (106 %)
Maks. tętno średnie:185 (102 %)
Suma kalorii:347849 kcal
Liczba aktywności:109
Średnio na aktywność:113.27 km i 4h 15m
Więcej statystyk
  • DST 150.08km
  • Czas 06:56
  • VAVG 21.65km/h
  • VMAX 39.70km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Kalorie 5012kcal
  • Podjazdy 853m
  • Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kościerzyna, Wdzydze i 10000 km

Sobota, 30 kwietnia 2016 · dodano: 30.04.2016 | Komentarze 6



Pierwszy dzień długiego weekendu. Żona popuściła smycz. Musiałem tylko obiecać że wrócę do obiadu, więc z racji zaplanowanego dystansu znowu trzeba był wstać jeszcze przed wschodem słońca.
Poranek pogodny. Bez chmur i wiatru, tylko temperatura trochę "nie wiosenna" - zaledwie dwie kreski powyżej zera.

Ruszyłem dosyć spokojnie w kierunku Skarszew. Planowana trasa długa więc nie ma co się od razu zrywać do sprintu, bo później może to wyjść bokiem.




Poranne mgły przed Skarszewami


Ze Skarszew jechałem dalej w kierunku Nowej Karczmy. Trasa ciągle pod górkę. Sobota rano, ruch na drogach na razie niewielki więc jechało się wyśmienicie. W Nowej Karczmie skręciłem na Kościerzynę. Dotarłem do miasta około 8:00 rano.
Kościerzynę zwiedzałem już kilkanaście razy na piechotę więc nie było sensu kręcić się po mieście. Wzdłuż głównej trasy przejechałem przez miasto ścieżką rowerową aż do skrętu w lewo w kierunku na Wdzydze Kiszewskie.

Trasa zrobiła się zdecydowanie bardziej sympatyczna. Lasy, jeziora zawsze są według mnie lepsze niż otwarte płaskie przestrzenie. Jest po prostu  ciekawiej. Temperatura powietrza nadal bez szału - około 8 stopni.



Dojechałem do Wdzydz. Jest tutaj bardzo fajny skansen - Kaszubski Park Etnograficzny. Tę atrakcje również miałem już okazję zwiedzać bodajże trzykrotnie, więc popedałowałem dalej do Gołunia, gdzie spożyłem szybkie drugie śniadanie nad Jeziorem Gołuń wsłuchując się w śpiew ptaków.

Fajna miejscówka na drugie śniadanie


Po posiłku ruszyłem dalej w stronę Olpucha. Po drodze natrafiłem na przystanek kolejowy, który przywołał wspomnienie pewnego biwaku już nawet nie pamiętam ile lat temu. Oj, działo się wtedy w Gołuniu i Olpuchu, działo... :D



Kawałek dalej obudził się wiatr... Nie był jakoś specjalnie silny, ale wystarczający, żeby zacząć skutecznie utrudniać mi jazdę.
Przez Nową Kiszewę, Nowe i Stare Polaszki oraz Pogódki wróciłem do Skarszew, niemal cały czas z wiatrem w twarz.
Po drodze sfociłem jakiś wiekowy kościółek. Termometr wreszcie pokazał coś powyżej 10 stopni - 13,5.



Ze Skarszew do Tczewa dotarłem tą samą drogą, którą jechałem rano.
8 kilometrów przed Tczewem zaliczyłem 10 tysiąc kilometrów moją Meridą - kolejny mały sukcesik :)

Przed samym domem spojrzałem na licznik i stwierdziłem że przejechałem 148,2 km. Nie mogłem tego tak zostawić, więc wykonałem jeszcze rundkę wokół osiedla żeby miło i sympatycznie zamknąć 150 km. Tym samym uzyskałem swój nowy rekord długości pojedynczej trasy.

Jutro odpoczywam :)






  • DST 109.00km
  • Czas 04:47
  • VAVG 22.79km/h
  • VMAX 46.90km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 3752kcal
  • Podjazdy 700m
  • Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsza setka / 2016

Sobota, 2 kwietnia 2016 · dodano: 02.04.2016 | Komentarze 1



Ostatnie dwa dni spędzone w pracy wykończyły mnie psychicznie i wczoraj wieczorem stwierdziłem, ze potrzebuję solidnego resetu. Prognoza pogody na sobotę przedstawiała się nader zachęcająco - słaby wiaterek i słoneczko. Przeprowadziłem szybką konsultację z małżonką i otrzymałem czas wolny do godziny 11:00. To był minus całego planu, bo znowu trzeba było wstać bardzo wcześnie, żeby przejechać zaplanowane 100 km, ale co tam - damy radę. Dla roweru można się poświęcić i odespać później :)

W kierunku Skarszew wyruszyłem już o piątej rano, więc niemal przez godzinę jechałem ciemną nocą. Rower oświetlony jak choinka i kamizelka odblaskowa na grzebiecie, żeby zaspani kierowcy widzieli mnie z daleka. Jazda po ciemku zawsze mnie nieco stresuje bo cholera wie kto tam za tobą siedzi za kierownicą i czy już się tak do końca obudził...

W Skarszewach było już całkiem widno i pokazało się słoneczko. Noc była bezchmurna, więc temperatura oscylowała między -1 a 3 stopniami. Wszędzie wokół widać że nad ranem złapał przymrozek.





Za Skarszewami pedałuję dalej na Kościerzynę. Ruch na drogach o tak wczesnej godzinie niewielki. Trasę wybrałem po dosyć pagórkowatym terenie. Pierwsze 40 kilometrów to nieustająca wspinaczka więc nie szaleję żeby zachować siły na dalsze kilometry. Na tej trasie jest kilka solidnych górek i jeden męczący, długi podjazd.
Przed Liniewem rozwidlenie Kościerzyna - Stara Kiszewa. Kościerzynę zostawię sobie na późniejszy termin kiedy zrobi się nieco cieplej i trochę zielono. Skręcam w kierunku Starej Kiszewy i wkrótce mijam najwyższy punkt trasy. Dalej powinno być nieco lżej. Na razie nie czuję zmęczenia więc wszystko idzie zgodnie z planem.



Wszędzie wokoło słuchać wydzierające się żurawie. Zauważam nawet kilkanaście po drodze, jednak zdjęć z tego nie będzie. Jakiś czas temu mój długi obiektyw - "lufa" 300mm - odmówił posłuszeństwa więc nawet szkoda się zatrzymywać żeby uchwycić na zdjęciu żurawia wielkości mrówki :)
Starą Kiszewę mijam bokiem i skręcam na Zblewo. Teren robi się na czas jakiś nieco bardziej zalesiony. Słońce świeci już całkiem fajnie.



Po drodze robię sobie kilkunastominutowy postój w Strudze nad jeziorem, żeby wciągnąć jakąś kanapkę bo nieco już zgłodniałem.





Dojeżdżam do Zblewa i wskakuję na krajową 22-kę. Tempo trochę wzrasta, bo można się tam solidnie rozpędzić, tak że nawet kilka stromych podjazdów po drodze nie stanowi problemu - po prosto wjeżdża się siłą rozpędu.
Przemykam przez Starogard Gdański i kieruję się dalej na Tczew. W Czarlinie skręcam w boczną drogę, później już w Tczewie ostatnie kilometry pokonuje jadąc ścieżką rowerową wzdłuż krajowej 91-ki i docieram do domu.

Nareszcie udało się zrobić jakąś "setkę" po długim czasie. Mam nadzieję że już niedługo będzie ich więcej.






  • DST 123.72km
  • Teren 8.00km
  • Czas 05:54
  • VAVG 20.97km/h
  • VMAX 35.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 4041kcal
  • Podjazdy 660m
  • Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znowu wieje

Wtorek, 18 sierpnia 2015 · dodano: 18.08.2015 | Komentarze 0



Zaplanowana na dzisiaj trasa po Kociewiu wydawała się być niezbyt męczącą.
Wstałem jak zwykle bardzo wcześnie, żeby do południa wrócić do domu i nie słuchać marudzenia mojej lepszej połówki :)

Poranek był na tyle chłodny, że bluza z długim rękawem okazała się koniecznością. Lekki wiaterek, niebo bezchmurne więc nic tylko wsiadać na rower i pedałować.
Standardowo dojechałem do Starogardu Gdańskiego korzystając ze świeżo wyremontowanego odcinka drogi krajowej nr 91, a później krajową 22-ką. Dalej ruszyłem w kierunku na Lubichowo.



Jezioro w Płaczewie


Za Lubichowem skręt w lewo na Ocypel, a tam zjazd z asfaltu na leśną drogę. Początkowo ciężko się niż jechało bo jest dość piaszczysta. Dalej jednak stała się bardziej ubita, za to "tarkowata" :)



Dojechałem do Ksparusa, gdzie obejrzałem sobie zabytkowy kościółek. I ruszyłem w kierunku Skórcza.




Przez Skórcz przeleciałem nie zatrzymując się na dłużej. Tylko jakiś lekko wczorajszy jegomość wlazł mi prawie pod koła na głównej ulicy.



Za Skórczem zaczęły się schody.
Teren dość pagórkowaty. Droga raz w górę, raz w dół. No i oczywiście zaczęło wiać...
Do wiaduktu nad A1 w Borkowie jeszcze szło jako tako, jednak kiedy skręciłem w kierunku Pelplina, wiatr zaczął mi się solidnie dawać we znaki.
Wschodni wiatr przy tak zaplanowanej trasie oznaczał ciągłą walkę aż do samego Tczewa.

Po żniwach...Zima idzie... :D


Po drodze moja Merida zaliczyła szósty tysiąc przebiegu.
Walka z wiatrem tak bardzo mnie zajęła, że nie zauważyłem że zgubiłem mój licznik. Musiałem go chyba trącić dłonią i został gdzieś na trasie :(
Trochę szkoda tych kilkudziesięciu złociszy, ale wracać i szukać na ruchliwej asfaltowej szosie... Odpuściłem.

Za Pelplinem wiało już solidnie i do domu wróciłem zrypany jakbym przejechał co najmniej dwie setki :)


  • DST 103.93km
  • Czas 04:33
  • VAVG 22.84km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 3567kcal
  • Podjazdy 563m
  • Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
  • Aktywność Jazda na rowerze

Setka z rana jak śmietana

Czwartek, 6 sierpnia 2015 · dodano: 06.08.2015 | Komentarze 0



Poranna pętla z Tczewa przez Łęgowo, Przywidz, Kolbudy i Pruszcz Gdański.
Pogoda: cud-miód! Wiaterek nie dawał się mocno we znaki, temperatura w okolicach 20 stopni (rano).

Początkowo krajową 91-ką do Łęgowa. Tam skręt w lewo w kierunku na Nową Karczmę.
Do Domachowa droga przypomina schody. Kilkaset metrów pod górkę, kilkaset metrów płasko i tak na przemian. Na razie górki nie są zbyt strome.
Za Domachowem już trochę trudniej, bo jest tam wzniesienie i przez około 2 kilometry cały czas jazda pod górę. Tutaj stromizna też znośna, ale mecząca ze względu na długość podjazdu. Pedałuję cały czas na niskich biegach z wysoką kadencją, bo nie chcę spuchnąć na 40 kilometrze :)

Przed Mierzeszynem kilometrowy odcinek lekko z górki więc można odpocząć. Za wioską kolejne dłuuuugie wzniesienie aż do Miłowa.
To chyba najtrudniejszy odcinek na tej trasie.
Za Miłowem już lżej. Trasa albo płaska, albo z niewielkimi wzniesieniami, czasem również w dół.
Docieram do Trzepowa, gdzie wskakuję na drogę 221 w kierunku na Gdańsk.

Kolejna wspinaczka tuż za Przywidzem. Przez ponad kilometr znowu niskie biegi i dość ostro w górę. Bardzo pomaga to, że droga prowadzi przez las, więc nie męczę się w słońcu, które zaczęło już solidnie przypiekać pomimo wczesnej godziny.
To już ostatni męczący podjazd. Dalej niemal cały czas lekko z górki, z niewielkimi wzniesieniami. Tempo mojej wycieczki znacznie wzrasta.

Dojeżdżam do Kolbud, później skręcam w kierunku na Straszyn. Kiedy tam dojeżdżam wskakuję na ścieżkę rowerową. Tutaj lasu już nie ma więc słoneczko zaczęło dawać się we znaki. Bidon wysechł już po 5 kilometrach więc trzeba było zajechać do sklepu żeby uzupełnić zapasy.
Od Pruszcza Gdańskiego aż do Pszczółek również korzystam ze ścieżek rowerowych. Nie trzeba przejmować się pędzącymi TIR-ami.

Kończę tam gdzie zacząłem, czyli  w domu :)

Przywidz


Jeszcze Przywidz


Lublewo


Trasa GPS Endomondo



  • DST 126.79km
  • Teren 15.00km
  • Czas 06:24
  • VAVG 19.81km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 4143kcal
  • Podjazdy 852m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla do Kartuz i z powrotem

Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 01.08.2015 | Komentarze 0



Wreszcie doczekałem się dnia w których meteo nie przewiduje opadów na Pomorzu, więc postanowiłem to wykorzystać na rowerową wycieczkę do Kartuz.
Poranek był dość pochmurny. Temperatura około 11 stopni. Szału nie ma - myślę sobie - ale skoro już wstałem to pojadę. Najwyżej gdyby pogoda się spaprała ,to wrócę.

Wskoczyłem na krajową 91-kę i pomknąłem w kierunku Gdańska. Do celu, czyli miejscowości Łęgowo dotarłem po niecałych 50 minutach. Pedałowałem zawzięcie, żeby wykorzystać niewielki ruch samochodowy o wczesnych godzinach porannych. Tam skręciłem w lewo w stronę autostrady A1.




Początek autostrady A1 w Rusocinie


Po przejechaniu wiaduktu nad A1 minąłem wioski Wojanowo i Rekcin. Dalej niedługi kawałek drogą 222 i w Żuławie skręt w prawo.
Tutaj zaczęły się małe schody.

Wczoraj, kiedy planowałem trasę obudził się we mnie duch przygody i postanowiłem wyznaczyć trasę z automatu korzystając z aplikacji Endomondo. Tak więc spodziewałem się że program wyznaczy trasę "na skróty". W takim przypadku należy oczekiwać, że po drodze trafią się odcinki prowadzące drogami polnymi.
Niestety program nie wie, że dana droga jest aktualnie zamknięta :)
Za Żuławą przejechałem jakieś 4-5 kilometrów polną drogą i trafiłem na ślepą uliczkę. Żółta tabliczka poinformowała mnie o kierunku objazdu. Jakieś 2 kilometry dalej na horyzoncie widać jakąś żwirownię. Zapewne dlatego droga została zamknięta.
Ponieważ nie miałem specjalnej ochoty na dyskusje z jakimś ochroniarzem, zerknąłem na mapę i postanowiłem skorzystać z owego objazdu lokalnymi drogami, czyli wertepami.

Jadąc błotnisto - piaszczystą drogą dotarłem do wsi Buszkowy Górne.


Dalej zaczęła się gładka jak stół asfaltówka, która za wsią prowadziła przez las. Dojechałem nią do Czapielska, gdzie przeciąłem drogę nr 221. Asfalt w wiosce raczej nie nadawał się do jazdy rowerem. Mój tyłek pomimo "pampersa" odczuł aż nadto dotkliwie każdą dziurę i nierówność :)

Za wioską z ulgą przyjąłem zmianę w postaci kolejnej drogi, tym razem przez las.
Musiało tutaj solidnie padać przez ostatnie dni. Droga nie wyglądała zachęcająco. Mniejsze kałuże objeżdżałem, a te zajmujące całą szerokość drogi obchodziłem prowadząc rower, bo w mętnej, błotnistej wodzie nie było widać co znajduje się pod spodem, a ja nie miałem w planach błotnej kąpieli po przypadkowym wjechaniu w jakąś dziurę.



W Skrzeszewie Żukowskim znowu zaczął się asfalt, tym razem bardziej przyjazny rowerzystom. Dojechałem nim do krajowej 20-tki. Po kilometrze pedałowania główną trasą dotarłem do Babiego Dołu, gdzie skręciłem w prawo i po kolejnym kilometrze dotarłem do Jaru Raduni. Tutaj zatrzymałem się na dwudziestominutowy postój. Wykorzystałem go, żeby wciągnąć jakieś dwie kanapki i uzupełnić płyny.



Dalej leśna drogą dotarłem do Dzierżążna. I znowu czekała mnie niespodzianka w postaci zamkniętej drogi. Tym razem objazd okazał się krótki i szybko wróciłem na 211- tkę prowadzącą prosto do Kartuz.

Jezioro w Dzierżążnie


W Kartuzach obowiązkowy punkt programu, czyli kościół z dachem w kształcie wieka trumny - taka ciekawostka architektoniczna.




Pokręciłem się chwilę po okolicy, posiedziałem kilka minut w jakimś mini parku i ruszyłem w drogę powrotną.
Jak się okazało nie był to koniec niespodzianek jakie przygotowało dla mnie Endomondo :)

Ruszyłem drogą 224 w kierunku Egiertowa. Kiedy dotarłem do Somonina, program znowu postanowił "skrócić" moją trasę.
Wjechałem w jakaś uliczkę. Po chwili musiałem włączyć biegi w konfiguracji "1 z przodu / 1 z tyłu" bo uliczka zmieniła się w drogę gruntową i w dodatku zaczęła wspinać się ostro w górę pod kątem tak na oko jakieś 35 stopni.
300 - 400 metrów i wreszcie zasapany dotarłem na szczyt górki. Po następnych 400 metrach minąłem ostanie zabudowanie i nagle droga gruntowa zaczęła niknąć wśród traw.
Zerknąłem na mapę - podobno ta dróżka doprowadzi mnie z powrotem do drogi 224. Nie wiem po co zjechałem z asfaltu, ale skoro już wjechałem na tę przeklętą górkę to uparcie podążałem dalej z prędkością żółwia, żeby po kilku minutach znowu wyjechać na asfalt.

Postanowiłem że przed każdym następnym skrętem w jakąś polną drogę będę sprawdzał mapę, żeby stwierdzić czy nie czeka mnie kolejna niespodzianka. Nóżki już miałem nieco zmęczone po przejechaniu 70 kilometrów i chciałem uniknąć kolejnych "pomysłów" aplikacji :)

Dokładniejsze przyglądanie się mapie dało efekty już za Egiertowem kiedy dotarłem do Połęczyna. Tutaj miałem według Endo kręcić w lewo w polną drogę. Pół  kilometra dalej był następny skręt i postanowiłem tam właśnie skręcić w prawo. Wybór okazał się słuszny. Kiedy polna droga którą teoretycznie miałem jechać skrzyżowała się z tą którą jechałem okazało się że są tam "kocie łby". Mój tyłek powiedział, że będzie mi wdzięczny do końca życia :D

Dalej asfalt się skończył i znowu czekała mnie nielicha przeprawa polnymi i leśnymi drogami

Droga "bardzo lokalna"


Kiedy dotarłem do miejsca które widać na poniższym zdjęciu, narodziło mi się takie pytanie: Po kiego grzyba wyczyściłem wczoraj rower...?
Lubię drogi gruntowe, szum wiatru w zbożu i ćwierkające skowronki nad głową, ale coś takiego to już lekka przesada :D



Po pokonaniu tego bagna, kiedy już upaćkałem rower i siebie dojechałem do asfaltu, który powitałem z ulgą.
Dalsza droga już bez przygód. Asfaltem do Skarszew, a stamtąd moją "standardową" trasą do Tczewa.

Deszczu nie było, wiatr - chociaż odczuwalny - nie był zanadto upierdliwy, było trochę błądzenia, dystans całkiem słuszny. Jednym słowem: wycieczka się udała! Początek sierpnia całkiem, całkiem.
Jedyny minus - rower znowu do mycia :D



  • DST 105.19km
  • Teren 14.00km
  • Czas 05:08
  • VAVG 20.49km/h
  • VMAX 38.10km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 3434kcal
  • Podjazdy 602m
  • Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
  • Aktywność Jazda na rowerze

Setka na zakończenie urlopu

Piątek, 24 lipca 2015 · dodano: 24.07.2015 | Komentarze 0



Szesnasty dzień urlopu. Żeby go godnie zakończyć postanowiłem dzisiaj przejechać 100 km. Trasa zaplanowana z góry.
Początkowo przez las, później krajową 22-ką do Starogardu Gdańskiego. Tam pokręciłem się chwile po rynku i ruszyłem dalej w stronę Lubichowa.
Za jeziorem w Płaczewie skręciłem z asfaltu w leśna drogę którą dojechałem do Szteklina. Za wioską znowu trochę lasu, a później wąska podmokła dróżka wzdłuż brzegu jeziora która bardziej przypominała zwierzęcą ścieżkę. Po jakimś kilometrze hardkorowego terenu dróżka znowu zmieniła się w leśna drogę, a ta doprowadziła mnie do drogi z płyt betonowych.
Tłukłem się tą pseudo-drogą jakieś dwa kilometry, aż znowu dojechałem do asfaltu.

Dalej droga przez Borzechowo do Zblewa, gdzie przeciąłem krajową 22-kę i popedałowałem w stronę Starej Kiszewy. Po drodze skręciłem w prawo w boczna drogę i przez wioski dojechałem do drogi nr 224. Dalej już "standardowo" przez Skarszewy prosto do Tczewa.

Dzisiaj jechało się naprawdę super. Temperatura w granicach 15-18 stopni (do 10-tej). Lekki wiaterek, który raczej nie przeszkadzał.

Jutro ostatni dzień laby, a w niedzielę niestety powrót do pracy :(

Starogard Gdański


Ratusz w Starogardzie


Typowo polski obrazek


Borzechowo


I taki tam landszaft


Trasa GPS Endomondo



  • DST 102.52km
  • Teren 7.00km
  • Czas 04:29
  • VAVG 22.87km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 3600kcal
  • Podjazdy 355m
  • Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzecia "setka" Meridą

Niedziela, 14 września 2014 · dodano: 14.09.2014 | Komentarze 0



Właściwie tę trasę chciałem zrobić wczoraj, ale niestety natura sprzysięgła się przeciwko mnie. Rano przed wyjściem do pracy stwierdziłem gumę w tylnym kole :/
Po powrocie z pracy sklepy były już pozamykane więc o kupnie nowej dętki mogłem zapomnieć. Trzeba było zabrać się za sklejenie. Najpierw wyciągnąłem z opony i dętki trzycentymetrowy kolec, który w dętce zdążył zrobić cztery dziury. Potem zaczęło się poszukiwanie w domu choćby skrawka papieru ściernego (te śmieszne zębate blaszki dodawane do zestawów naprawczych są nic nie warte). Potem oczywiście klejenie. Straciłem prawie godzinę i chęć na wyjazd, zwłaszcza że nie planowałem wracać po ciemku.

Wyruszyłem dzisiaj rano przed szóstą. Po godzinie jazdy dotarłem do Starogardu, gdzie skręciłem na Lubichowo. Po drodze zrobiłem sobie przerwę na kanapkę i banana nad jeziorem w Płaczewie. Do Lubichowa dotarłem przed ósmą. Pomiędzy Starogardem a Lubichowem pedałowałem dość ostro utrzymując prędkość 27-30 km/h.
W Lubichowie skręt na Ocypel. Dojechałem do Wdy (rzeki nie miejscowości) i za mostem skręciłem w leśną drogę prowadzącą do Osowa Leśnego. Trochę pomęczyłem się z piaskiem. Jechało się jak po tarce, bo chyba jakiś ciągnik tutaj jeździł.

W Osowie wjechałem znowu na asfalt i przez Borzechowo i Wirty dotarłem do Radziejewa.W sklepie uzupełniłem zapas płynów, wchłonąłem jakiś batonik i po kilku minutach dotarłem do krajowej 22-ki. Przeciąłem ją i ruszyłem na Skarszewy.
Po drodze zrobiłem jeszcze jedną krótką przerwę.
Ze Skarszew już moją "tradycyjną" trasą przez Godziszewo i Turze wróciłem do Tczewa.

Pogoda super. Jakiś wiatr pojawił się dopiero po dziewiątej. Słoneczko i ciepło. Prawie jak nie we wrześniu :)
No i udało się zrobić moją trzecią "stówkę" Meridą.
A oponę skleiłem na cacy. Miałem wizję dopompowywania co kilka kilometrów ale nic takiego nie miało miejsca.

Trasa GPS Endomondo



  • DST 107.17km
  • Czas 05:14
  • VAVG 20.48km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 3580kcal
  • Podjazdy 497m
  • Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
  • Aktywność Jazda na rowerze

Swornegacie - Tczew

Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 23.07.2014 | Komentarze 0

Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy. Nasz tygodniowy pobyt w Swornegaciach dobiegł końca i czas wracać do Tczewa.
Po śniadaniu wyruszam tą samą trasą, którą tutaj przyjechałem. Aby tradycji stało się zadość umawiam się z rodzinką na lody w Czersku :)

Pogoda jest typowo letnia - gorąco, ale na szczęście nieco wieje.
W Czersku czekam na resztę brygady, zjadamy lody i wyruszam w drogę. Niestety daleko nie zajechałem. Kiedy tylko znalazłem się na wyjeździe z Czerska zaczęło padać a po chwili przypałętała się burza z prawdziwą ulewą. Na szczęście żona zdążyła mi przypomnieć, że w samochodzie mam kurtkę przeciwdeszczową :) Rodzinka pojechała, a ja przeczekałem burzę na stacji benzynowej pod zadaszeniem. Tak więc na razie uszło mi na sucho :)

Następna burza załapała mnie przez Zblewem. Tym razem nie miałem szczęścia i zanim dojechałem do wiaty na przystanku autobusowym, zdążyłem solidnie zmoknąć. Na przystanku uciąłem sobie pogawędkę z napotkanym motocyklistą, który także postanowił przeczekać deszcz. Po 20 minutach ruszyłem dalej.
Droga zrobiła się mokra, na poboczach kałuże. Kierowcy samochodów chyba nie widzą rowerzystów, bo kilka razy zaliczyłem solidną fontannę... Ciekawe czy w szkole na fizyce kierowcy poznali pojęcie jednostki długości jednego metra...chyba nie...Dobrze że sobie co niektórzy lusterek nie poobrywali...

Po kilku kilometrach zrobiło się sucho. Ja również na skutek jazdy wyschłem i miałem już nadzieję dojechać suchy do domu. Niestety myliłem się :)
W Starogardzie zaczęło się znowy chmurzyć i przyszła następna burza, która dopadła mnie w Szpęgawsku. Zaliczyłem kolejną pogawędkę na przystanku autobusowym, tym razem z dwoma "tubylcami"/
Ponieważ szanse na przejście deszczu spadły do zera, ruszyłem dalej i już bez przystanków, całkowicie przemoczony dotarłem do domu.

GPS Endomondo

  • DST 106.15km
  • Czas 04:56
  • VAVG 21.52km/h
  • VMAX 41.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 3603kcal
  • Podjazdy 331m
  • Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tczew - Swornegacie

Poniedziałek, 30 czerwca 2014 · dodano: 23.07.2014 | Komentarze 0



Nareszcie urlop! Przygotowania zakończone, walizki spakowane, samochód zapakowany. Czas wyruszać!
Żona z dziećmi jedzie autem, ja rowerem.

Wyruszam przed rodzinką około 6:30 rano główną drogą w kierunku na Starogard Gdański. Ruch na drodze na razie niewielki. Cały czas mam do dyspozycji szeroki pas pobocza więc trasę można uznać za w miarę bezpieczną. Mijam Starogard i zatrzymuję się na kilka minut w Sucuminie w celu uzupełnienia płynów, po czym ruszam dalej.
Pogoda jak na razie sprzyja dość szybkiej jeździe. Jest pochmurno, ale nie pada. Temperatura około 16 stopni, więc jest szansa na to, że po drodze nie złapię zadyszki :)

Następny krótki postój przed Czarną Wodą na leśnym parkingu. Dwie kanapki, banan, uzupełnienie płynów i telefon do żony. Dowiaduję się że moja rodzinka minęła już Zblewo. Ruszam dalej. Rodzinka dogania mnie w Łągu. Umawiamy się na mały postój w Czersku.

Na postoju zjadamy lody. Odpoczywam kilkanaście minut i dalej w drogę. Skręcam w kierunku na Brusy. Nareszcie spokojniejsza trasa, samochodów jak na lekarstwo i teren zalesiony. W Kosobudach wpadam do sklepu bo skończyły mi się napoje, a pogoda robi się typowo letnia. Chmury się rozwiały i słoneczko zaczęło ostro przygrzewać.

Za Brusami miła niespodzianka. Wjeżdżam na ścieżkę rowerową, którą będę podążał praktycznie do samego celu. Później okazało się, że lepiej byłoby jechać ulicą, bo jest bardziej płaska. Na tej ścieżce rowerowej góry i doliny co kawałek, podjazdy miejscami bardzo strome. Nie mogę jednak zrezygnować z tej ścieżki gdyż na ulicy obowiązuje zakaz poruszania się rowerem :)

W końcu bez przygód docieram na miejsce. Obiad, kawa i można rozpocząć urlop :)

GPS Endomondo