Info

Więcej o mnie.
Follow me on









Drużyna
Moje rowery

Archiwum bloga
- 2021, Październik17 - 0
- 2021, Wrzesień25 - 0
- 2021, Sierpień24 - 0
- 2021, Lipiec27 - 0
- 2021, Czerwiec21 - 0
- 2021, Maj23 - 0
- 2021, Kwiecień15 - 0
- 2021, Marzec10 - 0
- 2021, Luty11 - 0
- 2021, Styczeń16 - 0
- 2020, Grudzień14 - 0
- 2020, Listopad22 - 0
- 2020, Październik24 - 0
- 2020, Wrzesień22 - 0
- 2020, Sierpień19 - 0
- 2020, Lipiec23 - 0
- 2020, Czerwiec25 - 0
- 2020, Maj18 - 0
- 2020, Kwiecień20 - 0
- 2020, Marzec19 - 0
- 2020, Luty13 - 0
- 2020, Styczeń10 - 0
- 2019, Grudzień14 - 0
- 2019, Listopad12 - 0
- 2019, Październik16 - 1
- 2019, Wrzesień14 - 1
- 2019, Sierpień19 - 0
- 2019, Lipiec20 - 0
- 2019, Czerwiec19 - 0
- 2019, Maj15 - 0
- 2019, Kwiecień17 - 0
- 2019, Marzec11 - 0
- 2019, Luty7 - 0
- 2019, Styczeń5 - 0
- 2018, Grudzień12 - 0
- 2018, Listopad13 - 0
- 2018, Październik7 - 0
- 2018, Wrzesień16 - 3
- 2018, Sierpień16 - 0
- 2018, Lipiec14 - 0
- 2018, Czerwiec20 - 0
- 2018, Maj25 - 1
- 2018, Kwiecień15 - 0
- 2018, Marzec14 - 4
- 2018, Luty6 - 3
- 2018, Styczeń12 - 0
- 2017, Grudzień11 - 0
- 2017, Listopad8 - 0
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień8 - 2
- 2017, Sierpień8 - 0
- 2017, Lipiec6 - 1
- 2017, Czerwiec11 - 0
- 2017, Maj11 - 4
- 2017, Kwiecień7 - 0
- 2017, Marzec11 - 9
- 2017, Luty4 - 0
- 2017, Styczeń4 - 0
- 2016, Grudzień8 - 0
- 2016, Listopad8 - 0
- 2016, Październik8 - 3
- 2016, Wrzesień15 - 0
- 2016, Sierpień4 - 1
- 2016, Lipiec3 - 0
- 2016, Czerwiec9 - 0
- 2016, Maj13 - 3
- 2016, Kwiecień16 - 10
- 2016, Marzec16 - 7
- 2016, Luty8 - 6
- 2016, Styczeń3 - 3
- 2015, Grudzień10 - 3
- 2015, Listopad10 - 2
- 2015, Październik12 - 7
- 2015, Wrzesień9 - 1
- 2015, Sierpień19 - 13
- 2015, Lipiec26 - 11
- 2015, Czerwiec7 - 3
- 2015, Maj11 - 2
- 2015, Kwiecień6 - 0
- 2015, Marzec7 - 2
- 2015, Luty8 - 7
- 2014, Listopad4 - 9
- 2014, Październik7 - 2
- 2014, Wrzesień15 - 17
- 2014, Sierpień17 - 0
- 2014, Lipiec13 - 3
- 2014, Czerwiec11 - 0
- 2014, Maj4 - 2
Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2015
Dystans całkowity: | 1217.00 km (w terenie 73.00 km; 6.00%) |
Czas w ruchu: | 57:56 |
Średnia prędkość: | 21.01 km/h |
Maksymalna prędkość: | 51.70 km/h |
Suma podjazdów: | 4664 m |
Suma kalorii: | 36972 kcal |
Liczba aktywności: | 19 |
Średnio na aktywność: | 64.05 km i 3h 02m |
Więcej statystyk |
- DST 51.60km
- Teren 16.00km
- Czas 02:45
- VAVG 18.76km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 1689kcal
- Podjazdy 408m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedzielny spacerek
Niedziela, 16 sierpnia 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 3
Wreszcie chwila oddechu od upałów. Poranek trochę pochmurny, bezwietrzny z temperaturą około 19-20 stopni.
Po ostatnich asfaltowych wojażach dzisiaj trochę więcej szutru, piasku i lasów.
Tempo spacerowe, bez ciśnienia.


Trasa GPS Endomondo
Kategoria C - 50-69km
- DST 77.20km
- Czas 03:55
- VAVG 19.71km/h
- VMAX 37.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 2523kcal
- Podjazdy 93m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Tczew - Gdańsk - Tczew
Piątek, 14 sierpnia 2015 · dodano: 14.08.2015 | Komentarze 0
Dzisiaj rundka do Gdańska i z powrotem. Bez zwiedzania bo czasu miałem niewiele. Po raz pierwszy byłem w Gdańsku na rowerze.
Do Gdańska przez Przejazdowo obok rafinerii, gdzie troszkę błądziłem bocznymi ulicami (na głównej zakaz poruszania się rowerem).
Zajrzałem na chwilę nad Motławę, następnie wzdłuż odpływu Motławy i dalej lokalnymi uliczkami dotarłem do węzła drogowego w Oruni.
Stamtąd już cały czas wzdłuż krajowej 91-ki przez Pruszcz do Tczewa.
Cała droga powrotna pod wiatr - nie jakoś strasznie silny, ale dający się nieco we znaki.





Trasa GPS Endomondo
Kategoria B - 70-99km
- DST 50.15km
- Teren 2.00km
- Czas 02:19
- VAVG 21.65km/h
- VMAX 39.80km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 1665kcal
- Podjazdy 229m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Pętla 50 km
Czwartek, 13 sierpnia 2015 · dodano: 13.08.2015 | Komentarze 2
Po trzech dniach przerwy poranna pętla do Łęgowa i z powrotem.

Trasa GPS Endomondo
Kategoria C - 50-69km
- DST 25.60km
- Czas 01:12
- VAVG 21.33km/h
- VMAX 37.50km/h
- Temperatura 23.0°C
- Kalorie 846kcal
- Podjazdy 90m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Trochę po mieście
Niedziela, 9 sierpnia 2015 · dodano: 09.08.2015 | Komentarze 0
Popołudniowa rundka po Tczewie czyli szlifowanie miejskiego asfaltu.
Po tygodniu tropikalnych upałów nad Pomorze zawitały słabe burze i deszcze. Rano padało więc nigdzie się nie wybierałem.
Poza tym musiałem dać odpocząć mojej prawej ręce po wczorajszej wywrotce.
Po południu zaczęło znowu wiać, więc postanowiłem pojeździć chwilę po Tczewie, bo za miastem na otwartej przestrzeni wietrzysko zapewne dałoby się bardziej we znaki.
Trasa GPS Endomondo
Kategoria D - 15-49km
- DST 97.24km
- Teren 2.00km
- Czas 04:14
- VAVG 22.97km/h
- VMAX 44.80km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 3349kcal
- Podjazdy 162m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Dwa mosty na Wiśle i wypadek
Sobota, 8 sierpnia 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 2
Dzisiaj miałem poranek obfity w emocje, jak się okazało pod koniec wycieczki, ale po kolei...
Już od jakiegoś czasu planowałem rundkę wzdłuż Wisły od mostu w Knybawie do mostu w Opaleniu i z powrotem. W zeszłym roku jakoś nie mogłem się zebrać, bo przejechanie 100 km wymagało naprawdę dużo wysiłku.
Teraz już jestem nieco "rozjeżdżony", setki to żaden problem więc nareszcie postanowiłem nieodwołalnie ów plan zrealizować.
Ponieważ od kilku dni temperatury na Pomorzu oscylują wokół podobnych do wnętrza piekarnika, a dzisiaj podobno ma nastąpić apogeum owych tropików, wyruszyłem w drogę o 4:30, aby zdążyć wrócić przed tym żarem lejącym się z nieba.
Rano i tak temperatura powietrza wynosiła około 22 stopni, więc objuczyłem się zapasem płynów.
Ponieważ planowałem dość szybki powrót, popedałowałem krajową 91-ką w stronę Gniewa. Droga gładka jak stół więc pomimo, że cały czas jedzie się lekko pod górkę, raczej nie ma problemów z nadmiernym zmęczeniem. Do Gniewa dotarłem po około godzinie i 20 minutach.
Wschód Słońca nad Niziną Walichnowską

Przed samym Gniewem pierwsze wyzwanie, czyli solidne wzniesienie. Biegi w dół, wysoka kadencja i do przodu. Na szczycie wzniesienia nagroda, czyli ostro w dół przez ponad kilometr.
Gniew o poranku

Za Gniewem 2 jeszcze 2 kilometry główną drogą i w Nicponi skręt w lewo w kierunku na Opalenie.
Tutaj zaczęło się drugie wyzwanie czyli wzniesienie przed Tymawą. Kto jeździł tą trasą, to wie o co chodzi. Wzniesienie na długości ponad 3 kilometrów ze zmiennym nachyleniem dochodzącym do 10 stopni.
Znowu niskie biegi i mozolne pedałowanie pod górę.
Ostatni podjazd przed Opaleniem. Gdyby ktoś pytał: to nie jest TO Betlejem :D

Teraz ostry zjazd w dół. Prędkość ponad 40 km/h bez pedałowania. Wiatr szumi w uszach i prawie zrywa mi dość luźno zapięty kask z głowy :)
Dalej płasko aż do krajowej 90-tki, czyli krótkiej szosy w kierunku Kwidzyna z nowym mostem na Wiśle oddanym do użytku w 2013 roku.
Cel podróży




Przy okazji przejeżdżając przez most zauważam, że stan Wisły jest naprawdę niski. Widać potężne łachy pośrodku rzeki.

Widok na most z prawego brzegu Wisły

Za mostem skręcam w lewo i jadąc wzdłuż prawego brzegu rzeki przez wioski docieram do Białej Góry. Teren jest tutaj płaski i drogi o dziwo nawet w dobrym stanie więc pedałuję dosyć żwawo, ale bez ciśnienia bo temperatura zdążyła się już podnieść o jakieś 5-6 kresek (a jest dopiero po 7 rano!).
Ujście Nogatu do Wisły w Białej Górze.

Dalej jadę w upierdliwym upale, bo wzdłuż trasy drzew jest niewiele. Zapas płynów niebezpiecznie się kurczy, więc we wsi Piekło w lokalnym sklepie inwestuję w dużą butlę wody. Co prawda do domu pozostało już niewiele, ale częstotliwość popijania z bidonu gwałtownie wzrosła, więc trzeba się zabezpieczyć :)
Kościół w Piekle :)

Za wioską Kłosowo zmieniam nieco wcześniej zaplanowaną trasę. Początkowo plan był taki, że pojadę wzdłuż wału przeciwpowodziowego do Mątów Wielkich, ale ciągle rosnąca temperatura wymusza na mnie zmianę nawierzchni z polnych dróg na asfalt.
Pomysł był dobry, ale rzeczywistość już nie taka różowa. Następne 5 kilometrów tłukłem się po masakrycznych wertepach. Na asfalcie łata na łacie i dziura na dziurze. Dopiero przed Miłoradzem, kiedy moje dupsko dostało już ostro w kość nawierzchnia zdecydowanie się polepszyła.
Docieram do krajowej 22-ki (wspomniałem już w poprzednich wpisach, że nienawidzę tego odcinka pomiędzy Malborkiem a Knybawą).
Na początku mostu w Knybawie robię chwilę przerwy. Sprawdzam dystans i postanawiam, że po przyjeździe do Tczewa przejadę jeszcze ze 3-4 kilometry ulicami miasta żeby dobić do 100 km.
Po drodze

Przejechałem przez most na drugi brzeg Wisły i zaraz za nim skręciłem w polną drogę prowadząca do Bałdowa.
Zaraz za tym polem na zdjęciu powyżej (w Bałdowie) spotkały mnie wspomniane na początku emocje.
Na polnej drodze zdarzyła się kupka luźnego, sypkiego piachu.
Przednie koło odjechało mi w prawo, rower przechylił się w lewo i w oka mgnieniu wylądowałem na glebie :D
Szkoda że nie było ze mną nikogo kto zrobiłby mi zdjęcie. Moja mina była zapewne bezcenna. Szorując już plecami po glebie rzuciłem mięsem aż wypłoszyłem jakieś ptactwo z krzaków :)
Kiedy się już pozbierałem do kupy, pierwszą rzeczą jaką sprawdziłem był aparat fotograficzny. Na szczęście nie ucierpiał. W drugiej kolejności zerknąłem na rower - ten również wyszedł bez większego szwanku. Oprócz linki tylnego hamulca wypiętej z przelotki w ramie nie stwierdziłem żadnych innych uszkodzeń.
Teraz przyszedł czas na to aby ocenić straty na własnej osobie.
Po chwili oględzin stwierdziłem:
- rozbite lewe kolano;
- rozbity lewy łokieć;
- solidnie otartą prawą łydkę;
- lekki ból prawego nadgarstka przy gwałtowniejszych ruchach ręką.
Na szczęście dla mnie glebę zaliczyłem na polnej drodze, a nie na asfalcie więc obrażenia, pomimo bólu i niewielkiej ilości krwi okazały się raczej niegroźne.
Niemniej jednak straciłem ochotę na dalszą jazdę i najkrótszą drogą dotarłem do domu.
Do "setki" zabrakło mi niecałe 3 km, niemniej jednak całościowo wypad udany.
Nadgarstek nieco pobolewa i obecnie znajduje się w otulinie z bandaża elastycznego. Mam nadzieję że wróci do normy w ciągu 1-2 dni :)
Trasa GPS Endomondo
Kategoria B - 70-99km
- DST 103.93km
- Czas 04:33
- VAVG 22.84km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 3567kcal
- Podjazdy 563m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Setka z rana jak śmietana
Czwartek, 6 sierpnia 2015 · dodano: 06.08.2015 | Komentarze 0
Poranna pętla z Tczewa przez Łęgowo, Przywidz, Kolbudy i Pruszcz Gdański.
Pogoda: cud-miód! Wiaterek nie dawał się mocno we znaki, temperatura w okolicach 20 stopni (rano).
Początkowo krajową 91-ką do Łęgowa. Tam skręt w lewo w kierunku na Nową Karczmę.
Do Domachowa droga przypomina schody. Kilkaset metrów pod górkę, kilkaset metrów płasko i tak na przemian. Na razie górki nie są zbyt strome.
Za Domachowem już trochę trudniej, bo jest tam wzniesienie i przez około 2 kilometry cały czas jazda pod górę. Tutaj stromizna też znośna, ale mecząca ze względu na długość podjazdu. Pedałuję cały czas na niskich biegach z wysoką kadencją, bo nie chcę spuchnąć na 40 kilometrze :)
Przed Mierzeszynem kilometrowy odcinek lekko z górki więc można odpocząć. Za wioską kolejne dłuuuugie wzniesienie aż do Miłowa.
To chyba najtrudniejszy odcinek na tej trasie.
Za Miłowem już lżej. Trasa albo płaska, albo z niewielkimi wzniesieniami, czasem również w dół.
Docieram do Trzepowa, gdzie wskakuję na drogę 221 w kierunku na Gdańsk.
Kolejna wspinaczka tuż za Przywidzem. Przez ponad kilometr znowu niskie biegi i dość ostro w górę. Bardzo pomaga to, że droga prowadzi przez las, więc nie męczę się w słońcu, które zaczęło już solidnie przypiekać pomimo wczesnej godziny.
To już ostatni męczący podjazd. Dalej niemal cały czas lekko z górki, z niewielkimi wzniesieniami. Tempo mojej wycieczki znacznie wzrasta.
Dojeżdżam do Kolbud, później skręcam w kierunku na Straszyn. Kiedy tam dojeżdżam wskakuję na ścieżkę rowerową. Tutaj lasu już nie ma więc słoneczko zaczęło dawać się we znaki. Bidon wysechł już po 5 kilometrach więc trzeba było zajechać do sklepu żeby uzupełnić zapasy.
Od Pruszcza Gdańskiego aż do Pszczółek również korzystam ze ścieżek rowerowych. Nie trzeba przejmować się pędzącymi TIR-ami.
Kończę tam gdzie zacząłem, czyli w domu :)
Przywidz

Jeszcze Przywidz

Lublewo

Trasa GPS Endomondo
Kategoria A - 100km i więcej
- DST 36.39km
- Czas 01:35
- VAVG 22.98km/h
- VMAX 37.80km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1249kcal
- Podjazdy 41m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Krótka poranna rundka
Środa, 5 sierpnia 2015 · dodano: 05.08.2015 | Komentarze 0
Pomimo wolnego dnia nie będę miał dzisiaj czasu na rower, tak więc tylko niewielka pętelka w okolicy Tczewa.
Trasa GPS Endomondo
Kategoria D - 15-49km
- DST 55.00km
- Czas 02:39
- VAVG 20.75km/h
- VMAX 34.90km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 1795kcal
- Podjazdy 152m
- Sprzęt Merida Crossway do wszystkiego
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Pruszcza i z powrotem
Niedziela, 2 sierpnia 2015 · dodano: 02.08.2015 | Komentarze 0
Wpadłem na pomysł, żeby nawiedzić Pruszcz Gdański. Mieszkam w Tczewie od ponad 30 lat i przez Pruszcz przejeżdżałem autem niezliczoną ilość razy w drodze do Gdańska, jednak moja znajomość tego miasta ograniczała się tylko do głównej trasy przelotowej.
Tak więc wykonałem poranną pętelkę zahaczając o to miasto. Pokręciłem się tam chwilę, ale żeby coś ciekawego wpadło mi w oko, tego powiedzieć nie mogę.
Gotycki kościół, plac przed Starostwem Powiatowym i zrujnowane budynki cukrowni to jedyne ciekawe rzeczy jakie wpadły mi w oko.
Do Pruszcza krajową 91-ką. Powrót przez wioski bocznymi drogami.
Nareszcie ciepło :)



Kościół w Krzywym Kole. Nazwa wsi niezbyt przyjemna dla rowerzystów :)

Trasa GPS Endomondo
Kategoria C - 50-69km
- DST 126.79km
- Teren 15.00km
- Czas 06:24
- VAVG 19.81km/h
- VMAX 50.80km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 4143kcal
- Podjazdy 852m
- Aktywność Jazda na rowerze
Pętla do Kartuz i z powrotem
Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 01.08.2015 | Komentarze 0
Wreszcie doczekałem się dnia w których meteo nie przewiduje opadów na Pomorzu, więc postanowiłem to wykorzystać na rowerową wycieczkę do Kartuz.
Poranek był dość pochmurny. Temperatura około 11 stopni. Szału nie ma - myślę sobie - ale skoro już wstałem to pojadę. Najwyżej gdyby pogoda się spaprała ,to wrócę.
Wskoczyłem na krajową 91-kę i pomknąłem w kierunku Gdańska. Do celu, czyli miejscowości Łęgowo dotarłem po niecałych 50 minutach. Pedałowałem zawzięcie, żeby wykorzystać niewielki ruch samochodowy o wczesnych godzinach porannych. Tam skręciłem w lewo w stronę autostrady A1.
Początek autostrady A1 w Rusocinie

Po przejechaniu wiaduktu nad A1 minąłem wioski Wojanowo i Rekcin. Dalej niedługi kawałek drogą 222 i w Żuławie skręt w prawo.
Tutaj zaczęły się małe schody.
Wczoraj, kiedy planowałem trasę obudził się we mnie duch przygody i postanowiłem wyznaczyć trasę z automatu korzystając z aplikacji Endomondo. Tak więc spodziewałem się że program wyznaczy trasę "na skróty". W takim przypadku należy oczekiwać, że po drodze trafią się odcinki prowadzące drogami polnymi.
Niestety program nie wie, że dana droga jest aktualnie zamknięta :)
Za Żuławą przejechałem jakieś 4-5 kilometrów polną drogą i trafiłem na ślepą uliczkę. Żółta tabliczka poinformowała mnie o kierunku objazdu. Jakieś 2 kilometry dalej na horyzoncie widać jakąś żwirownię. Zapewne dlatego droga została zamknięta.
Ponieważ nie miałem specjalnej ochoty na dyskusje z jakimś ochroniarzem, zerknąłem na mapę i postanowiłem skorzystać z owego objazdu lokalnymi drogami, czyli wertepami.
Jadąc błotnisto - piaszczystą drogą dotarłem do wsi Buszkowy Górne.

Dalej zaczęła się gładka jak stół asfaltówka, która za wsią prowadziła przez las. Dojechałem nią do Czapielska, gdzie przeciąłem drogę nr 221. Asfalt w wiosce raczej nie nadawał się do jazdy rowerem. Mój tyłek pomimo "pampersa" odczuł aż nadto dotkliwie każdą dziurę i nierówność :)
Za wioską z ulgą przyjąłem zmianę w postaci kolejnej drogi, tym razem przez las.
Musiało tutaj solidnie padać przez ostatnie dni. Droga nie wyglądała zachęcająco. Mniejsze kałuże objeżdżałem, a te zajmujące całą szerokość drogi obchodziłem prowadząc rower, bo w mętnej, błotnistej wodzie nie było widać co znajduje się pod spodem, a ja nie miałem w planach błotnej kąpieli po przypadkowym wjechaniu w jakąś dziurę.

W Skrzeszewie Żukowskim znowu zaczął się asfalt, tym razem bardziej przyjazny rowerzystom. Dojechałem nim do krajowej 20-tki. Po kilometrze pedałowania główną trasą dotarłem do Babiego Dołu, gdzie skręciłem w prawo i po kolejnym kilometrze dotarłem do Jaru Raduni. Tutaj zatrzymałem się na dwudziestominutowy postój. Wykorzystałem go, żeby wciągnąć jakieś dwie kanapki i uzupełnić płyny.

Dalej leśna drogą dotarłem do Dzierżążna. I znowu czekała mnie niespodzianka w postaci zamkniętej drogi. Tym razem objazd okazał się krótki i szybko wróciłem na 211- tkę prowadzącą prosto do Kartuz.
Jezioro w Dzierżążnie

W Kartuzach obowiązkowy punkt programu, czyli kościół z dachem w kształcie wieka trumny - taka ciekawostka architektoniczna.


Pokręciłem się chwilę po okolicy, posiedziałem kilka minut w jakimś mini parku i ruszyłem w drogę powrotną.
Jak się okazało nie był to koniec niespodzianek jakie przygotowało dla mnie Endomondo :)
Ruszyłem drogą 224 w kierunku Egiertowa. Kiedy dotarłem do Somonina, program znowu postanowił "skrócić" moją trasę.
Wjechałem w jakaś uliczkę. Po chwili musiałem włączyć biegi w konfiguracji "1 z przodu / 1 z tyłu" bo uliczka zmieniła się w drogę gruntową i w dodatku zaczęła wspinać się ostro w górę pod kątem tak na oko jakieś 35 stopni.
300 - 400 metrów i wreszcie zasapany dotarłem na szczyt górki. Po następnych 400 metrach minąłem ostanie zabudowanie i nagle droga gruntowa zaczęła niknąć wśród traw.
Zerknąłem na mapę - podobno ta dróżka doprowadzi mnie z powrotem do drogi 224. Nie wiem po co zjechałem z asfaltu, ale skoro już wjechałem na tę przeklętą górkę to uparcie podążałem dalej z prędkością żółwia, żeby po kilku minutach znowu wyjechać na asfalt.
Postanowiłem że przed każdym następnym skrętem w jakąś polną drogę będę sprawdzał mapę, żeby stwierdzić czy nie czeka mnie kolejna niespodzianka. Nóżki już miałem nieco zmęczone po przejechaniu 70 kilometrów i chciałem uniknąć kolejnych "pomysłów" aplikacji :)
Dokładniejsze przyglądanie się mapie dało efekty już za Egiertowem kiedy dotarłem do Połęczyna. Tutaj miałem według Endo kręcić w lewo w polną drogę. Pół kilometra dalej był następny skręt i postanowiłem tam właśnie skręcić w prawo. Wybór okazał się słuszny. Kiedy polna droga którą teoretycznie miałem jechać skrzyżowała się z tą którą jechałem okazało się że są tam "kocie łby". Mój tyłek powiedział, że będzie mi wdzięczny do końca życia :D
Dalej asfalt się skończył i znowu czekała mnie nielicha przeprawa polnymi i leśnymi drogami
Droga "bardzo lokalna"

Kiedy dotarłem do miejsca które widać na poniższym zdjęciu, narodziło mi się takie pytanie: Po kiego grzyba wyczyściłem wczoraj rower...?
Lubię drogi gruntowe, szum wiatru w zbożu i ćwierkające skowronki nad głową, ale coś takiego to już lekka przesada :D

Po pokonaniu tego bagna, kiedy już upaćkałem rower i siebie dojechałem do asfaltu, który powitałem z ulgą.
Dalsza droga już bez przygód. Asfaltem do Skarszew, a stamtąd moją "standardową" trasą do Tczewa.
Deszczu nie było, wiatr - chociaż odczuwalny - nie był zanadto upierdliwy, było trochę błądzenia, dystans całkiem słuszny. Jednym słowem: wycieczka się udała! Początek sierpnia całkiem, całkiem.
Jedyny minus - rower znowu do mycia :D
Kategoria A - 100km i więcej