Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Remoo z miasta Tczew. Od maja 2014 przejechałem 62972.71 kilometrów w tym 3810.86 w terenie. Wcześniej nie prowadziłem statystyk. Jeżdżę z prędkością średnią 23.89 km/h, czasem szybciej, czasem wolniej.
Więcej o mnie.

Follow me on Strava

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Drużyna






Archiwum bloga

  • DST 16.65km
  • Czas 00:44
  • VAVG 22.70km/h
  • VMAX 39.80km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • HRmax 185 (102%)
  • HRavg 165 ( 91%)
  • Kalorie 662kcal
  • Podjazdy 106m
  • Sprzęt Sensa Trentino SL 105
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótki test szosówki

Niedziela, 4 marca 2018 · dodano: 04.03.2018 | Komentarze 4


Przez ostatni tydzień moja cierpliwość została wystawiona na próbę. Mam nowiutki rower, ale pogoda zdecydowanie tylko dla rowerowych hardkorowców. Temperatury między -20 a -15 nie zachęcały do przejażdżki. Dzisiaj mróz nieco odpuścił. Jest tylko 2 stopnie na minusie, a więc w porównaniu do zeszłego tygodnia prawie jak wiosna. Postanawiam wypróbować nowy rower, choćby na jakiejś krótkiej trasie. Czasu mam niewiele - około godziny, bo małżonka akurat dzisiaj ma zjazd, a szkodniki nie mogą zostać same w domu. Lepsze to niż nic. Zresztą nie wiem czego się spodziewać i raczej nie przewiduję dłuższej trasy szosą już za pierwszym podejściem.
No to lecimy!

Od razu pojawia się pierwszy problem - licznik nie chce zestroić nowych czujników prędkości i kadencji. Nie zagłębiam się w temat bo chcę wypróbować rower a nie skupiać się na osiągach. Niech sobie policzy dane z GPS-a.

Wpinam buty i zaczynam jazdę. Już po pierwszych metrach czuję różnicę między moją Meridą a nowym pojazdem. Pierwsze wrażenie jest takie że na tych cienkich oponkach rower nie ma prawa trzymać się drogi i że za moment zaliczę glebę. Pierwsze metry pokonuję powoli i uważnie patrzę na asfalt przede mną, żeby nie wpaść w jakąś dziurę albo zapadniętą studzienkę i nie załatwić koła. O rozglądaniu się na boki na razie nie ma mowy. Pedałuję niespiesznie z palcami na klamkach hamulca i staram się wyczuć rower. Żeby tylko w razie draki pamiętać o wypięciu butów... Pierwszy zakręt 90 stopni - poszło gładko, bez wywrotki, a więc chyba da się jeździć na tym wynalazku.

Światła - czerwone. But wypięty, próbuję hamulca, zatrzymuję się nadal w pionie - jest ok! Wyczuwam różnicę w hamowaniu - w szosie hamulce są słabsze.
Zielone - ruszam dalej. Cały czas uparcie wpatruję się w czerń asfaltu przede mną.

Wyjeżdżam za miasto, ale na razie pedałuję oszczędnie. Dobrze że droga pusta i że nie ma nigdzie żadnych doświadczonych szosowców którzy zapewne mieliby niezły ubaw widząc gościa który pedałuje na szosówce i chwieje się na boki jak siedemdziesięciolatek po dwóch flaszkach. Po 3 kilometrach już wiem że muszę nieco przesunąć siodełko. Zatrzymuję się, wyciągam klucze i przeprowadzam niewielką regulację - o jakiś centymetr do przodu. Wpinam się i jadę dalej. Poprawka sprawiła że jest chyba nieco lepiej, ale i tak trzeba będzie przejechać ładnych parę kilometrów żeby się przekonać czy ustawienie siodła jest optymalne.
Zaczynam czuć się nieco pewniej, ale na razie to takie malutkie "pewniej". Na pewno wiem że dopóki nie trafię na wodę albo piasek to wywrotka raczej mi nie grozi.

Ok. Czas wypróbować zwrotność roweru. Kolejny zakręt pokonuję troszeczkę szybciej i... nie czuję żebym miał się przewrócić. Kolejne 2-3 kilometry i "pewniej" znowu trafia na wyższy level.

Zaczynają się pagórki w Śliwinach. Przez chwilę bawię się manetkami zmiany przełożeń, potem staję na pedałach i kręcę pod górkę. Ten element jazdy przebiega zdecydowanie lżej niż Meridą. Czuje się te 4 kilogramy różnicy, ale jednocześnie jest mniej stabilnie niż na cięższym sprzęcie. Rower chwieje się na boki jak szalony :)

Zaczynam pedałować z powrotem w stronę domu. Przez jakiś kilometr bawię się manetkami żeby nabrać wprawy w zmianie biegów. Przerzutka chodzi dużo płynniej niż w Meridzie. Jedyny mankament który dostrzegam to brak wskaźnika który mówiłby mi, na jakim biegu jadę. Nie wiem czy akurat obecnie jest to "trendy" w wyższych modelach przerzutek, ale mam to gdzieś... wolałbym widzieć co się dzieje bez zerkania między nogami na kasetę. Ogólnie nie jest to wielki problem, bo zazwyczaj kieruję się utrzymaniem w ryzach kadencji, ale i tak trzeba się będzie przyzwyczaić.

Rozpędzam się nieco i nareszcie mogę powiedzieć że czuję znaczącą różnicę w porównaniu do mojej Meridy. 4 kg mniej i wąskie oponki robią swoje. Mam wrażenie że rower sam wyrywa się do przodu.
Nabrałem już tyle odwagi żeby spróbować chwytu dolnego. Moje "pewniej" znowu się nieco zmniejszyło, ale wiem że to pierwszy raz i trudno jest wyczuć rower już po przejechaniu 15 kilometrów, więc to zapewne kwestia nabrania doświadczenia.

Dojeżdżam do domu i... chcę więcej, chociaż będzie wymagało czasu aby się przyzwyczaić.
Ogólnie jak na razie nie mogę nic więcej powiedzieć. Na pewno trzeba będzie przejechać jakieś 5 setek żeby wyczuć rower, przyzwyczaić się do nowej pozycji i innych przełożeń oraz doregulować pewne rzeczy.
Może jutro pogoda pozwoli na kolejną przejażdżkę po okolicy.




Kategoria D - 15-49km, Szosa



Komentarze
vuki
| 13:10 poniedziałek, 5 marca 2018 | linkuj Tak może byc. Fotki kłamią ;)
Remoo
| 08:55 poniedziałek, 5 marca 2018 | linkuj Kierownica jest w ustawiona poziomo. Zdjęcie pewnie zrobiłem nieco z góry. Do tego szerokokątnym obiektywem, więc jakieś zniekształcenie się wkradło :)
Pozdrawiam
vuki
| 07:57 niedziela, 4 marca 2018 | linkuj Ustawieniu jej w poziomie miało być.
vuki
| 07:56 niedziela, 4 marca 2018 | linkuj Na zdjęciu kierownica wygląda zadarta do góry. Pomyśl o ustawieniu jest w poziomie, chodzi mi o górny chwyt.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!